Prędkość, wolność, adrenalina, wiatr we włosach i blichtr połyskującego w promieniach słonecznych lakieru… Melodyjny warkot (a najlepiej – słodki bulgot) silnika, miły sercu zapach benzyny i do tego wszystkiego najlepiej kilka uprzedmiotowionych hostess (passe! w USA 85% motoryzacyjnych decyzji zakupowych podejmowanych jest przez kobiety!)… Tak, motoryzacja zdecydowanie jest sexy.
Do tego wszyscy w swojej opinii jeździmy lepiej od innych kierowców (iluzja ponadprzeciętności), w pełni panujemy nad sytuacją drogową (iluzja kontroli), jesteśmy świadomi zagrożeń i wszystko wiemy najlepiej. I co nam tam będzie pan policjant jeden z drugim z telewizora mówił, że prędkość zabija! Jakoś nam się przecież udaje…
Przecież my wiemy, co robimy, pisząc SMS-y podczas jazdy, jadąc 100 km/h w zabudowanym czy wypinając dziecko z fotelika podczas jazdy, „bo płakało” (niestety osobiście znam takie przypadki). Uff! „No całe szczęście nie złapała nas policja!” Gdyż my wcale nie ryzykowaliśmy właśnie życiem swojego dziecka… pieszego… innego kierowcy… No skądże. Mandat to najgorsze, co potrafimy sobie wyobrazić. I nie dotyczy to marginesu społecznego, dotyczy to nas wszystkich – ludzi wrażliwych, błyskotliwych i wykształconych.
Warto jednak pamiętać, że kogoś te statystyki dotyczą – rocznie na drogach całego świata ginie więcej osób niż na wojnach i w konfliktach zbrojnych. Wypadki komunikacyjne są główną przyczyną śmierci młodych ludzi… są to informacje, których żaden przytomny i uważny umysł nie puściłby mimo uszu. Uważność wyklucza bowiem bezrefleksyjność. A jednak. My swoje wiemy, pan policjant – nasz wróg, a my wciąż gramy w rosyjską ruletkę.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) traktuje bezpieczeństwo drogowe jako element polityki prozdrowotnej, ponieważ zdarzenia drogowe są w pierwszej dziesiątce przyczyn zgonów. Apeluję, żebyśmy wszyscy zaczęli myśleć w tych kategoriach. Co nam po zabiegach antycellulitowych, jeśli nasze piękne nogi wylądują na desce rozdzielczej i niewiele z nich zostanie w razie wypadku? Cóż nam po odpowiedzialnych wyborach konsumenckich, inwestowaniu ciężko zarobionych pieniądzy w organiczną żywność, ekologiczne kosmetyki czy karnety do klubów fitness, skoro wszystko to może zniknąć w jednej sekundzie podczas powrotu z pracy?
Poczujmy odpowiedzialność, poczujmy potęgę zabójczych koni mechanicznych, które potrafią zmienić ludzkie życie w ułamku sekundy. Dbajmy o siebie kompleksowo – ćwiczmy, zdrowo jedzmy, dbajmy o work-life balance, pielęgnujmy też nasze zdrowie i życie za kółkiem. Bo odpowiedzialność, świadomość i uważność są sexy, podobnie jak bycie fit i eko. Świećmy dobrym przykładem, wspierajmy innych kierowców w odpowiedzialnych zachowaniach, troszczmy się o siebie wzajemnie.
Odpicujmy tego klamota, Bezpieczeństwo Ruchu Drogowego, na błysk! Safe is the new sexy! Zen is the new sexy.